piątek, 18 października 2013

Ship of Fools - 1

   Gabriel usadowił się wygodnie w fotelu i wziął do rąk stojący na stole kubek z parującą herbatą. Przystawił naczynie z gorącą cieczą do ust i wciągnął nosem powietrze. Zapach jaśminowej herbaty zawsze koił jego nerwy i wprowadzał go w stan błogiego relaksu i spokoju godnego tybetańskiego mnicha. Chłopak od zawsze uważał, że ta herbata, ta konkretna jaśminowa herbata była mistyczna. Dlaczego? Ponieważ pochodziła z kraju, który niegdyś wraz z wojskami wysyłał do boju smoki.
   Dziwne? Może. Ale Gabriel od dziecka wierzył w jej mistycyzm i nie zamierzał przestać.
   Upił łyk gorącej cieczy, uważając by się nie sparzyć. Nie smakowała jak jaśmin; była słodkawa i delikatna, owszem. Ale również w pewnym stopniu gorzkawa i mocna.
   Nie dane mu było jednak rozkoszować się tą nietypową paletą smaków, gdyż przy trzecim łyku jego telefon zawibrował, informując go o nowej wiadomości tekstowej. Gabriel odłożył więc kubek z powrotem na stół i sięgnął po komórkę. Spojrzał na ekran, jednak nie ważne jak bardzo by się starał, nie mógł znaleźć numeru nadawcy. Z lekkim wahaniem otworzył wiadomość.

                Od: Anonymous
                Do: Ja
                Temat: brak
                Ul. Północna 24., 30.06.2012, godzina 16:40
                Nie spóźnij się.

   Gabriel wpatrywał się w treść wiadomości przez dłuższą chwilę, analizując jej przekaz powoli i dokładnie. Ktokolwiek wysłał tego SMS-a (a nie mógł być to ktoś znajomy; przecież by się podpisał, tak jak zawsze) bardzo chciał, żeby Gabriel zjawił się pod podanym adresem. Pytanie tylko, dlaczego.
   Spojrzał na wiszący na ścianie zegar, a potem szybko na kalendarz. Trzydziesty czerwca, szesnasta dziesięć. Będąc optymistycznym, miał jeszcze 30 minut, żeby dotrzeć na ulicę Północną, gdziekolwiek ona jest. Ciekawe czemu autor wiadomości nie napisał jej wczoraj. Albo w ogóle trochę wcześniej. Gdyby tak się stało, Gabriel może i by pojawił się w wyznaczonym miejscu. Ale jako, że z natury jest strasznym leniem... nawet nie miał zamiaru ruszania się z miejsca. Bądźmy szczerzy. Nawet gdyby dostał tą wiadomość wcześniej i tak nie chciałoby mu się iść. W końcu, kto przy zdrowych by poszedł, nie wiedząc gdzie jest miejsce spotkania, po co to spotkanie, ani kto napisał SMS-a. Na pewno nie on.
   Już miał odłożyć telefon, by znów móc napić się aromatycznej herbaty, gdy jego komórka po raz kolejny zaczęła wibrować, tym razem jednak ogłaszając połączenie przychodzące. Na ekranie wyświetlił się napis „Dzwoni Leo”. Gabriel westchnął lekko i odebrał telefon.
  -No...? - rzucił na „dzień dobry”, trochę zły, że nie może w spokoju wypić herbatki.
  -Cześć Gabryś, słuchaj, mam prośbę do ciebie... mogę? - z drugiej strony słuchawki odezwał się damski głos.
  -Nie. - chwila przerwy. - Dajesz, skoro już dzwonisz.
  -No to. Bo ja dostałam dzisiaj jakiegoś dziwnego SMS-a, w którym ktoś napisał, że mam przyjść na ul. Północną o 16:40 i że mam się nie spóźnić.
   To tak jak ja... przeszło Gabrielowi przez myśl.
  -I co ja mam do tego? - spytał, sięgając po kubek z letnią już herbatą.
  -Chodź tam ze mną.
   Gabriel był pewny, że gdyby teraz miał w ustach herbatę, wylądowała by ona na stole przed nim. Na szczęście dla stołu, herbaty i dla niego, nie zdążył się napić.
  -No chyba cię pogięło dziewczyno!
  -Gabryś.... - Leokadia jęknęła błagalnie.
  -Nie.
  -No chodź.
  -No nie.
  -No choooodź.
  -No nieeeee.
  -...proszę...?
  -Na słodkie oczka mnie przez telefon nie weźmiesz.
  -No chodź! Nie chcę sama...
  -Nie chce mi sięęęęę...
  -...mam nutellę...
   Chwila ciszy.
  -...dobra, to czekaj na mnie na przystanku.
  -Tak! Dzięki Gabryś, kocham cię! Pa~! - i tym akcentem dziewczyna zakończyła rozmowę. Gabriel westchnął głośno i przeciągle.
  -Mogę się założyć, że i tak tej nutelli nie weźmie... powinienem przestać jej ufać... - powiedział do siebie, drapiąc się w tył głowy. Z kolejnym westchnięciem na ustach spojrzał na swoją prawie nietkniętą jaśminową herbatę. - Tak... stanowczo powinienem przestać jej ufać...

* * *

   Ku jego mocnemu zdziwieniu, Leo siedziała na przystanku ze słoiczkiem czekoladowego kremu w rękach. Brązowe kosmyki długich włosów opadały delikatnie na jej zamyśloną twarz. Czarny kabel łączący uszy dziewczyny z małym urządzonkiem leżącym obok na ławce dał Gabrielowi do zrozumienia, że słucha muzyki.
   Podszedł do niej niezauważenie i leciutko puknął w czubek głowy. Leo podniosła głowę jak poparzona, prawie wypuszczając nutellę z dłoni. Spojrzała na przyjaciela ze strachem w oczach, jednak gdy zobaczyła uśmiechniętą twarz Gabriela od razu się opanowała i wyjęła słuchawki z uszu.
  -Gabryś.... nie strasz mnie tak więcej... - jęknęła, próbując uspokoić niespokojnie bijące serce. Nie lubiła, gdy się ją tak straszyło. Odkąd pamięta była strachliwym dzieckiem, miała milion różnych fobii, a grasujący ostatnio w ich mieście nożownik tylko dolewał oliwy do ognia.
  -Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. Ale powinnaś się nauczyć, że skoro tak wszystkiego się boisz, to nie powinnaś słuchać muzyki poza domem, bo nie wiesz co się dookoła ciebie dzieje. - powiedział chłopak, mierzwiąc starannie ułożone włosy szatynki, po czym sięgnął po słoik kremu. - A łyżeczkę dla mnie wzięłaś?
   Dziewczyna zaśmiała się cicho, próbując przywrócić fryzurę do poprzedniego stanu. Gdy jej się to nie udało, zostawiła włosy i wyjęła z torby mały, podłużny pakuneczek, podając go Gabrielowi.
  -Nie martw się, pomyślałam o tym. A co do twojego pouczenia... już ci przecież mówiłam, że słuchając muzyki czuję się bezpieczniej, prawda? - zapytała, wyłączając mp3 i wrzucając je do torby. Wstała z ławki i ruszyła w stronę ulicy Północnej. Gabryś podreptał za nią, zajadając wesoło zawartość słoika z nutellą.
  -Ale to nie znaczy, że jesteś bezpieczna.
  -Wiem. Ale od czego mam ciebie? - uśmiechnęła się do chłopaka, kładąc mu dłoń na ramieniu. Ten spojrzał na nią, jednak po chwili przeniósł wzrok na łyżeczkę pełną kremu.
  -Myślisz, że będzie mi się chciało ratować twój tyłek za każdym razem, jak zauważysz gdzieś małego pajączka? - rzucił blondyn, wkładając sztuciec do ust.
  -Wredny jesteś, wiesz? - mruknęła i klepnęła go w plecy, udając obrażoną. Na jej ustach jednak pojawił się szeroki uśmiech.
  -Wiem. - pokiwał głową i odwzajemnił uśmiech.
   Między dwójką przyjaciół zapadła cisza. Nie trwała ona zbyt długo.
  -A tak w ogóle... - zaczął Gabriel, patrząc na dziewczynę. - Wiesz dokładnie gdzie idziemy?
  -Hmm.... na ulicę Północną. Numer domu... - Leo sprawdziła wiadomość od nieznajomego. - Dwadzieścia cztery.
  -No, to wiem. Dostałem takiego samego SMS-a. Chodziło mi o to, czy wiesz co się znajduje pod tym adresem. - powiedział blondyn. Jego przyjaciółka spojrzała na niego niedowierzająco.
  -Dostałeś takiego samego SMS-a i ty mi nic o tym nie powiedziałeś?! - wrzasnęła, łapiąc Gabriela za rękaw, przez co chłopak prawie wypuścił z rąk słoiczek nutelli.
  -A jakoś tak.. wypadło mi to z głowy. Ale teraz wróćmy do mojego pytania, dobrze?
   Leokadia dąsała się jeszcze przez chwilę, po czym zrezygnowała i zamyśliła się głęboko. Próbowała sobie przypomnieć co znajduje się na ulicy Północnej: jakie sklepy, domy, czy mieszka tam ktoś znajomy. Cokolwiek, co mogło ich naprowadzić na odpowiedź. Niestety, nic nie przychodziło jej do głowy.
   Już miała powiedzieć Gabrielowi, że nic z tego, gdy nagle przypomniała sobie starą historię, którą opowiadała jej mama, gdy była młodsza. Historia ta była o szpitalu psychiatrycznym, w którym ponoć trzydzieści pięć lat temu lekarze eksperymentowali na swoich pacjentach, torturowali ich, a gdy jakiś eksperyment się nie udał, zabijali. W końcu, po jakimś czasie, jeden z nieudanych eksperymentów wyrwał się spod kontroli i zabił wszystkich obecnych w szpitalu. Gdy to się wydało, szpital natychmiast podpalono, nie chcąc, by to "coś" wyszło na zewnątrz. Od tamtej pory, historia ta jest wykorzystywana do straszenia niegrzecznych dzieci. Rodzice mówili swoim pociechom, że jeśli się nie uspokoją, potwór ze szpitala przyjdzie ich zjeść. A adres tego szpitala to....
  -...Północna 24... - wyszeptała Leo, otwierając szeroko oczy. Gabriel spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. - Nawiedzony psychiatryk!
  -...że co? - spytał, czując jeszcze większy mętlik w głowie. Momentami miał wrażenie, że Leo gada całkowicie od rzeczy i to był właśnie jeden z takich momentów. Co miał nawiedzony psychiatryk z historyjki do straszenia dzieci z celem ich "wycieczki"?
  -Uh, Gabryś, rodzice nigdy nie opowiadali ci historii z nawiedzonym szpitalem psychiatrycznym?
  -Opowiadali. Ale nie rozumiem co to ma wspólnego z tym tajemniczym SMS-em. - odpowiedział, oblizując łyżeczkę po nutelli. Dziewczyna przejechała dłonią po twarzy.
  -Czasem się zastanawiam jakim cudem masz takie dobre oceny w szkole.... - powiedziała ze zrezygnowaniem. - Ten szpital znajduje się właśnie na Północnej 24!
   Między dwójką przyjaciół nagle zapadła krótka cisza.
  -To ten psychiatryk istnieje?! - krzyknął zszokowany Gabryś, a Leo załamała ręce nad głupotą blondyna. Teraz była pewna, że chłopak zamiast mózgu ma cukierka. Bardzo słodkiego i jednocześnie bardzo pustego cukierka...
  -Nawet mi się nie chce tego komentować... - westchnęła szatynka.
  -Cicho. - mruknął naburmuszony Gabriel, a po chwili spytał: - Ale skoro tam jest ten szpital, to dlaczego ktoś kazałby nam tam przychodzić?
  -To mnie właśnie zastanawia. Masz jakiś pomysł odnośnie tego?
   Blondyn zamyślił się, jednak po chwili pokręcił głową.
  -Jedyne, co mi przyszło na myśl to to, że ktoś nas chce porwać, zabić, wskrzesić, sklonować i zabić te klony..... Ale to chyba nie to. - zaśmiał się bez przekonania. - Nie wiem jak ty, ale mam złe przeczucia. Powinniśmy wrócić do domu, i to szybko. - zaproponował, patrząc nieufnie w stronę psychiatryka. Nad budynkiem stojącym w oddali unosiła się gęsta mgła, mimo że słońce świeciło nadal wysoko na niebie. Gabriel poczuł nieprzyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Nie chciał przebywać dłużej w tej okolicy.
  -Wiesz co... - zaczęła niepewnie Leo, również patrząc w stronę szpitala. - Chyba masz rację. Chodźmy stąd.
   Też odczuwała niepokój. Miała wrażenie, że jeśli podejdą zbyt blisko, gorzko tego pożałują. Nazwijcie to kobiecym instynktem, czy czymś, ale naprawdę nie chciała być w pobliżu tego budynku. Leo może i była strachliwa, ale aura bijąca od psychiatryka przepełniała ją niepokojem i strachem bardziej, niż cokolwiek innego. I to było najgorsze.
   Gabriel skinął głową, złapał dziewczynę za nadgarstek i ruszył w kierunku, z którego przyszli. Wolną ręką wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na godzinę. Zmarszczył brwi.
  -Która godzina? - spytała szatynka, patrząc na przyjaciela.
  -Szesnasta trzydzieści sześć.
  -...jeszcze cztery minuty... - w odpowiedzi Gabriel zacisnął mocniej dłoń na nadgarstku przyjaciółki i przyspieszył kroku. Chciał odejść jak najdalej, a najlepiej chciałby być już w domu i siedzieć nad kolejnym rysunkiem, pijąc gorącą, jaśminową herbatę.
   Nagle słońce zasłoniły ciemne chmury i zerwał się silny wiatr. Temperatura powietrza obniżyła się znacznie. Gabriel poczuł, że ręka Leo drży. Puścił jej nadgarstek i złapał dłoń dziewczyny, jednym ruchem przyciągając ją bliżej do siebie.
   Leokadia spojrzała do tyłu i wydała z siebie zduszony okrzyk przerażenia. We mgle, która otaczała szpital psychiatryczny coś się poruszyło. Z wyglądu przypominało wysokiego człowieka, jednak głowa tego czegoś była przekrzywiona, a kończyny powyginane we wszystkie strony, zupełnie jakby każda kość w ciele tej istoty była złamana w co najmniej kilku miejscach. Postać zrobiła krok w stronę oddalających się nastolatków, a Leo poczuła na sobie czyjeś spojrzenie przewiercające ją na wylot. Nie wiedząc co robi, zatrzymała się nagle, zmuszając Gabriela do tego samego.
  -Leo, co ty do cholery wyprawiasz?! Wynośmy się stąd! - krzyknął chłopak, próbując zmusić szatynkę do dalszej ucieczki. Ta jednak nie ruszyła się nawet o centymetr, wciąż wpatrując się w stronę psychiatryka. - Leo!
   Dziewczyna nie reagowała na żadne wołania, cały czas wbijając wzrok w postać we mgle. Zbliżała się do nich powoli, z każdym krokiem łamiąc nogi jeszcze bardziej. Leo zawsze miała dobry wzrok, w tej chwili jednak bardzo tego żałowała. Bowiem postać uśmiechnęła się szeroko, co nie wróżyło niczego dobrego. Po plecach szatynki przeszły ciarki, jednakże, nie ważne jak bardzo by chciała, nie mogła oderwać od tego wzroku.
   Gabriel nie wiedział co się dzieje. Leo nie odpowiadała na żadne z jego błagań, by spojrzała na niego, by uciekali stąd jak najszybciej. Patrzała jedynie przed siebie z przerażonym wyrazem twarzy, drżąc ze strachu. Blondyn poczuł falę paniki ogarniającą jego ciało. Coś dziwnego działo się z jego przyjaciółką, a on nie miał pojęcia co robić, ani jak jej pomóc.
   Niespodziewany silny podmuch wiatru sprawił, że chłopak przymknął oczy. Ten zachrypnięty, wyjęty prosto z jakiegoś horroru głos, który przyszedł wraz z wiatrem usłyszał głośno i wyraźnie, zupełnie jakby ktoś szeptał mu do ucha:

   "Nie uciekniecie ode mnie."

7 komentarzy:

  1. WYJUSTUJ TEKST! ;_____;

    A rano, jak się prześpimy, wymyślimy lepszy komentarz.

    ~Ai i Fengie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjustowałam, zadowolone? xD

      I dziękuję za komentarz xD

      Usuń
    2. Tak. W każdym razie ja jestem zadowolona xD I podejrzewam, że Feng/Kashii też

      A opowiadanie (w przeciwieństwie co do Feng nie czytałam wcześniej) zapowiada się bardzo ciekawie i już mi się podoba ^-^ Fajnie opisałaś klimacik i ten psychiatryk w oddali *^* Aż chce się wiedzieć o co w tym chodzi ;3

      Eh, nie ogarniam Leo.. Niby taka strachliwa a sama chciała iść na to spotkanie z nieznajomym.. Ja tam bym uznała że to pomyłka xP

      Tak więc pisz, pisz abym miała co czytać xD


      Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

      Usuń
    3. To dobrze XD

      Awww, cieszę się, że ci się podoba~! <3

      No, bo Leo właśnie taka jest. Strachliwa, ale dziwna xD Zresztą, w.... drugiej części (?) postaram się jakoś wyjaśnić czemu chciała iść na to spotkanie xD

      Dobrze, postaram się nie zawieźć twoich oczekiwań! xD
      (tylko pojawienie się drugiej części pewnie zajmie mi wieczność... xD)

      Dziękuję i nawzajem <3

      Usuń
  2. Nie no, ja jestem bardzo zadowolona. Teraz będę cię męczyć o to justowanie, wiesz xD

    Moje zdanie o tymże zacnym tworze u góry już znasz, więc dopowiem tylko, że chcę już dalsze rozdziały, hm. Chociaż z drugiej strony starcham się horrorów, więc nie wiem, co robić.

    Mistyczna herbata Gabrysia jest mistyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w okienku do wpisania kodu pojawiło mi się "uBsuga"...

      Usuń
    2. I tak justować będę tylko tutaj XDD

      Staram się to napisać jak najszybciej, aczkolwiek jest problem, bo nie umiem. Ale się staram.

      Tak.

      .....SZUGA JEST WSZĘDZIE! >n<
      I sorry, zapomniałam wyłączyć tej głupiej weryfikacji.....

      Usuń